Nasi poloniści byliby z nas dumni, bo nie potrzebowaliśmy autokorekty, żeby dać sobie radę z tym tytułem. Jeżdżąc wzdłuż wybrzeża (ta część nazywa się Costa Azahar) co jakiś czas natykamy się na wieże i fortyfikacje, a ostatnio (po paru ładnych tygodniach w Oropesie) w końcu udaje nam się wejść na ruiny lokalnego zamku. Nic dziwnego, przed wiekami najważniejszą strategią była obserwacja linii morza i szybka kontrofensywa. Niektóre wieże, jak Torre de la Sal lub Torre del Rey są na planie prostokąta, inne są okrągłe, np. Torre de la Corda. Nazwa tej ostatniej oznacza „wieżę liny”, bo wejście znajduje się 6 metrów nad ziemią i można było się tam dostać tylko po linie zrzuconej z góry.
Co robimy poza oglądaniem wież od czasu do czasu? No, cholera, niewiele, bo pogoda paskudna. Leje i leje. Nauczyliśmy się nowego słówka po hiszpańsku, które przewija się w każdej prognozie: „chubasco” czyli „ulewa”. Czujemy się jak ten klient w supermarkecie, co zmienił kolejkę, bo wydawało mu się, że będzie lepiej, a w rezultacie zaliczył wtopę. Nad całą Europą słońce, tylko u nas pada. Kilka dni rzęsisty deszcz wali bez przerwy – tego nie mieliśmy nawet na Islandii. Nie da się nawet wyskoczyć na krótki spacer. Miejscowe media podają, że to najbardziej deszczowy marzec w regionie Walencji od 138 lat! Pracujemy, czytamy książki, oglądamy filmy, otuleni kocem i kotami.
W końcu przychodzi wiosna i trochę się rozpogadza. Wtedy znowu nad morze, na rowery. Cieszymy mordki do słońca. Jak tylko jakaś dziura w chmurach, pędzimy podziwiać okolicę. W naszym miasteczku każdy murek, ławeczka czy nawet podstawa znaku drogowego wyłożony jest mozaiką. Sympatycznie to wygląda. Udaje nam się też popatrzeć na sąsiedztwo z dachu naszego apartamentowca i z drona.
I tak kończą się nasze prackacje w Oropesie. Trudno uwierzyć, że to już 5 tygodni. Przed nami kolejny etap. W sobotę ruszamy 930km na południe do Barbate, nad Atlantyk. Zobaczymy, co przyniesie nowe miejsce (oby ładniejszą pogodę).
1 komentarz
Pogodę mieliście, jak piszecie, gorszą niż w Islandii, ale widoki mieliście piękne. Zdjęcie na ławeczce z mozajką skrzydeł motyla – fajne. Możesz zaśpiewć : Motylem jestem… W Barbate będziecie krążyć w słońcu, jak motyle. A może jak pszczólki?