Po 36 godzinach podróży pędzimy tuktukiem do hotelu w Negombo. Szybki prysznic i spać. Rano, ok. 11 😛 plażing, potem dość ostre jedzonko – dolphin kotthu, który na szczęście nie zawiera ani delfina, ani kota 😉 Kucharz mówi, że zrobił mniej ostre niż dla miejscowych, a i tak nieźle pali gębę. Zamawiamy herbatę, a on na to „nie spodziewajcie się nie wiadomo czego, bo mam tylko najtańszą, w torebkach”. Jego szczerość nas rozbraja. Dużo mleka i cukru i daje radę wypić B-)
W miasteczku wiewiórki dupkami szczekają, nic się nie dzieje. Nie widzimy żadnych buddyjskich, ani hinduistycznych świątyń. Za to są kościoły katolickie, Maryjki tudzież inne Jezuski na każdym rogu. Negombo to ewenement na skalę Sri Lanki – miasto katolickie!
Turystów z innych krajów tutaj mało, bo to nie sezon na tę część wyspy, ale znajdą się takie atrakcje turystyczne jak pozowanie do zdjęć z małpkami lub prywatne szoł zaklinacza węży. Zdegustowani odprawiamy ich z kwitkiem.
[ZAGADKA DNIA]
Co przedstawia to zdjęcie?