SOBOTA
W Kazbegi leje deszcz. Czytamy, że ludzi w bazie pod Kazbekiem zaskoczył śnieg, który już chyba nie stopnieje do następnego lata. Trzymamy kciuki za zdobywców szczytu i zmywamy się do Tbilisi.
NIEDZIELA
Planujemy jechać do zachwalanego przez wszystkich kompleksu monastyrów David Gareji. Oczywiście, na monastyrach nie znamy się wcale, ale ponoć będą piękne widoki na Azerbejdżan.
Rano leje jak z cebra. Nie wiemy, czy w ogóle jechać. Bijemy się z myślami, ale z drugiej strony nie chce nam się gnić w mieście. Deszcz powoli ustaje, wiec za 30 GEL kupujemy wycieczkę do David Gareji. Trzy godziny busem, a to zaledwie 70km od stolicy. Jak to możliwe? Godzinę wydostajemy się z Tbilisi, godzinę przemierzamy większość trasy i godzinę ślimaczymy się ostatnie 20km po szutrze, błocie, dziurach, kamieniach i kałużach. W końcu jesteśmy. Po lewej fajne górki w czerwono-żółte pasy, a nad nimi chmury ciężkie, jak plecak mocno wyekwipowanego wędrowcy i niskie jak morale tegoż pod koniec trasy.
Łazimy jakieś 20 minut po monastyrze i okazuje się, że to już koniec! Wszędzie stoją uzbrojeni pogranicznicy i nie wpuszczają dalej. Są napięcia z Azerbejdżanem i 90% trasy jest zamknięte dla zwiedzających. Rany, jaki zawód! Kręcimy się jeszcze jakieś pół godziny po okolicy. Natykamy się na bardzo dziwnego stawonoga wielkości kciuka. To nie pająk ani nie skorpion. Miejscowi mówią na niego „falanga”. Czy ktoś z Was wie, co to za stwór?
Do busa i znów 3 godziny z powrotem. Wierzcie nam, nie było warto.
PONIEDZIAŁEK
Mało kto wie, że z Tbilisi można dostać się do Mestii samolotem. Lot, co prawda, jest bardzo niepewny, bo maleńki samolot jest bardzo zależny od pogody, ale nam się udało. Zobaczcie, jakie widoki na góry z góry!
[RADA PRAKTYCZNA]