Panama często jest traktowana jak brzydsza kuzynka Kostaryki lub jako mało ciekawy kraj tranzytowy między innymi krajami Ameryki Centralnej, a Ameryką Południową. Pewnie wiele razy widzieliście tanie lub nawet super-tanie loty do tego kraju, ale myśleliście: „Co tam robić? Kanał i nic więcej. Ewentualnie plaże, ale ileż można plażować?” Też tak kiedyś myśleliśmy, ale okazuje się, że Panama może być fajnym miejscem dla fanów trekkingu i jest tam zdecydowanie co robić przez 10-14 dni. Jak to wszystko ogarnąć? Zobaczcie sami.
- Wiza – Polacy nie potrzebują wizy do 6 miesięcy pobytu.
- Waluta – teoretycznie to panamskie balboa, ale ta waluta jest sparowana 1:1 z dolarem amerykańskim. Balboa jest tylko w monetach, a wyższe nominały i tak zapłacicie w USD. Przyjmowane są nawet dolary z małymi wizerunkami prezydentów, ale oglądane są na wszystkie strony, podobnie jak banknoty 50 USD i wyższe – sprzedawcy boją się fałszywek. Warto więc duże nominały rozmieniać w supermarketach lub hotelach.
- Język – dobrze znać podstawy hiszpańskiego, bo na pewno będzie łatwiej, ale sporo osób z branży turystycznej mówi po angielsku.
- Transport
- Chociaż Panama nie jest dużym krajem, to przejazdy między miastami transportem publicznym zajmują dużo czasu. Wiele autobusów dalekobieżnych zatrzymuje się, gdy tylko ktoś zamacha na ulicy, więc w jednej wsi może zatrzymywać się 15-20 razy. Weźcie to sobie do serca i nie planujcie za długich tras na jeden dzień. (Szczegóły znajdziecie w punkcie 10.)
- Samochód – na pewno ułatwi i przyspieszy sprawę, ale przeczytawszy opinie w internetach (które potwierdzili inni podróżnicy na miejscu) nie zdecydowaliśmy się na tę opcję, choć wiecie, że lubimy w ten sposób podróżować. Wiele firm jest nieuczciwych i oszukuje na ubezpieczeniu. Poza tym często na miejscu okazuje się, że nie mają auta, które zamówiliście i proponują większe za kolosalną dopłatą.
- Bezpieczeństwo – nawet w stolicy nie czuliśmy żadnego zagrożenia. W małych miasteczkach tym bardziej luz. Jeśli jedziecie autobusem i wkładacie bagaż główny do luku, to weźcie ze sobą najcenniejsze rzeczy do środka, chociaż trzeba przyznać, że w wielu autobusach były bileciki do bagażu, które były sprawdzane przy zabieraniu dobytku, ale czujności nigdy nie za wiele. Generalnie poziom bezpieczeństwa nie różnił się naszym zdaniem od tego w Polsce.
- Zdrowie:
- Warto pomyśleć o malarii i dendze (zwłaszcza w porze deszczowej) i odwiedzić odpowiedniego lekarza przed wyjazdem. W dżungli i po zmroku prewencyjnie smarowaliśmy się repelentem z 35% DEET. Nie łykaliśmy żadnych tabletek.
- Woda w Panamie nadaje się do picia wprost z kranu bez przegotowania, ale ma trochę dziwny posmak, który jest mniej lub bardziej intensywny w zależności od miejscowości. Najważniejsze jednak, że jest bezpieczna do picia i nie trzeba się niczego obawiać.
- Pogoda – pora sucha trwa od grudnia do kwietnia. To najlepszy czas na łażenie po dżungli i górach. Temperatura na nizinach ponad 30 °C, ale wyżej nad poziomem morza przyjemne 22-26°C. Nad Pacyfikiem spokojne morze, a po stronie karaibskiej może być wietrznie. Pora deszczowa od maja do grudnia – zdecydowanie kiepski pomysł jeśli chcecie robić jakiś trekking, ale na plażowanie powinno być w miarę ok (w końcu nie leje cały dzień).
- Ceny – podobne do polskich, chociaż bywają wyjątki: nabiał jest dużo droższy, ale owoce tańsze (duża papaja za 6zł!!!). Najtańsze żarełko serwują w Fondach. Transport publiczny też nie jest drogi. Noclegi raczej znośne – pokój dwuosobowy 80-120zł. Do parków narodowych wejścia bezpłatne, albo płatne niewiele (3-5 USD).
- Dron – nawet do lotów rekreacyjnych trzeba mieć pozwolenie panamskiego urzędu lotnictwa cywilnego.
10. Co zobaczyć?
– Jak dojechać z lotniska w Panamie do centrum? Najtaniej dostaniecie się lokalnym autobusem, tylko nie odjeżdża bezpośrednio spod terminala. Wychodzicie z lotniska i kierujecie się w prawo, po chwili będzie mały napis „Restaurante Selles” i idziecie do końca korytarzem, który jest na prawo od drzwi restauracji. Potem przechodzicie na drugą stronę ulicy i idziecie jeszcze kawałek chodnikiem pod „daszkami” i już jesteście na miejscu. Cała droga to ok. 4-6 minut marszu. Szukajcie autobusu z napisem „Tocumen-Corredor Sur” – jest szybki. Jeśli wsiądziecie w autobus z napisem „Via España” będziecie jechać wieki. Oba autobusy działają na kartę „Metrobus”. Karty niestety nie można kupić na lotnisku (chyba jakaś zmowa przeciwko zagranicznym turystom😊 ), ale poszukajcie po forach, bo czasem ludzie odsprzedają swoje karty (my tak kupiliśmy przed wylotem, a po przylocie znów odsprzedaliśmy). Jeśli nie macie karty, zawsze możecie poprosić miejscowych, żeby Wam udostępnili swoją, a Wy im dacie gotówkę (jeden przejazd to 35 centów, a szybkim $1,20). Są też duże, białe autobusy za gotówkę z napisem „Tocumen”, ale się ślimaczą.
– Co zobaczyć? Kanał Panamski oczywiście! Łatwy dojazd ze stacji Albrook jakimkolwiek autobusem jadącym na Miraflores. Wstęp kosztuje $20, ale tylko jeśli chcecie zwiedzać muzeum, jeśli nie, pobierzcie w kasie DARMOWY bilet do restauracji, zamówcie napój i będziecie mieli taki sam widok na kanał, jak ci, którzy zapłacili $20. Warto wybrać się do Parque Natural Metropolitano, żeby poczuć dżunglę w środku miasta. Lubicie zabytki? Panama Vieja i Casco Antiguo są dla Was, a jak lubicie nowoczesne drapacze chmur, to zajrzyjcie do centrum biznesowego.
- Boquete – świetna miejscówka w górach z dużo przyjemniejszym, górskim klimatem. Co tu robić? Koniecznie wejść na najwyższy szczyt Panamy, połazić po dżungli, pozjeżdżać na tyrolkach, albo wybrać się na rafting. Warto zatrzymać się na 3-6 dni. Jak dojechać? W stolicy trzeba kupić bilet do David w kasie na stacji Albrook – autobus dzienny jedzie 7-8 godzin i kosztuje $15,30/os, a nocny jedzie 6 godzin i kosztuje $18,20/os. Dwie ważne uwagi jeśli chodzi o przejazd nocą: kupcie bilet z wyprzedzeniem (np. rano lub dzień wcześniej) i weźcie ciepłe ubrania, bo klimatyzacja jest tak podkręcona, że mimo polarów i skarpetek człowiek szczęka zębami.
- Valle de Anton – przyjemna mała miejscowość w kraterze starego wulkanu. Jest kilka nietrudnych tras trekkingowych przez dżunglę, petroglify, a także ciepłe źródła. Warto posiedzieć tu kilka dni i pooddychać chłodniejszym powietrzem. Miasteczko ma regularne, bezpośrednie połączenia ze stolicą. Jeśli jedziecie na zachód, musicie dojechać do panamericany i stamtąd łapać autobusy.
- Boca Chica – mała wioska nad Pacyfikiem, turystów niewielu, oprócz wyjców wyjących w koronach drzew, totalnie nic się nie dzieje, czyli fajne miejsce na totalny reset. Na plażę trzeba się wybrać na sąsiadującą z nią wyspę Boca Brava (2 minuty moto taxi, cena: $1/os). Plaże są praktycznie bezludne. Dostać się do Boca Chica można autobusami jadącymi w stronę Horconcitos i wysiąść na skrzyżowaniu (trzeba powiedzieć kierowcy, że jedziecie do Boca Chica, to Was wysadzi w odpowiednim miejscu). Potem busikiem kilkanaście kilometrów do wioski.
- Wiele osób jeździ na wyspy San Blas i Bocas del Toro, ale my nieplażowi totalnie, więc tam się nie wybraliśmy.
- Jeśli postanowicie wybrać się do Kostaryki, to nastawcie się na bardzo wysokie ceny atrakcji turystycznych ($20-$30 za wejścia do parków narodowych), ceny noclegów podobne jak w Panamie, a ceny wyżywienia raczej jak w Europie zachodniej (najtaniej w SODA). Jak dojechać z Panamy? Są bezpośrednie autokary z David do San Jose za ok. $18/os. Jeśli nie chcecie jechać od razu do stolicy, to w David trzeba znaleźć busik do granicy (Paso Canoa), przejść odprawę, potem łapać następne busy na północ. Podobno czasem pogranicznicy żądają potwierdzenia, że turysta ma środki na pobyt w Kostaryce i ma bilet powrotny, ale nas nikt o to nie pytał. Za to przekraczając granicę z Kostaryki z powrotem do Panamy musieliśmy uiścić $8 opłaty granicznej.
Po wszystkie wpisy publikowane na gorąco z Panamy (chronologicznie od dołu) zapraszamy TUTAJ.