Opuszczamy Maderę by spędzić 24 godziny w Lizbonie. W stolicy Portugalii wieje tak, że nie możemy wylądować za pierwszym podejściem. Rzuca samolotem i tuż przed dotknięciem kołami ziemi, znów się wznosimy. Robimy kółko nad Lizboną i próbujemy jeszcze raz. Tym razem sukces. Dobrze że mamy w miarę puste żołądki, ale za to pełne gacie 😉
Lizbona trochę rozczarowuje, nie jarają nas zabytki, wąskie kręte uliczki i kawiarenki. Europejski syfik – śmietniki, odpadające tynki, pomazane ściany to nie dla nas. Zdecydowanie wolimy azjatycki syfik 🙂
Na każdym rogu ktoś proponuje nam kupno marihuany lub haszyszu, a obok przechadzają się policjanci i udają, że nic nie widzą. I nic dziwnego, bo tu posiadanie nawet 1g heroiny uważane jest jedynie za wykroczenie, jak parkowanie w miejscu niedozwolonym.
Lizbona słynie z żółtych tramwajów, jest taki jeden, który ma trasę wysoko pod górę i jest nawet specjalnie wypoziomowany. Przejażdżka w jedną stronę kosztuje 3,60€. Wyobraźcie sobie miny pasażerów, gdy po 2 min. okazuje się, że to już koniec trasy. Całe szczęście, że mamy bilety 24h za 6,50€, które działają we wszystkich środkach komunikacji. Możemy zatem zaszaleć i wracamy tym samym tramwajem w dół 🙂
2 komentarze
Lizbona to jedno z najpiękniejszych miejsc w Europie. Może gdybyście zamiast jechać tramwajem wyszli i zeszli pieszo, oglądając za każdym razem cudne widoki, to wtedy byłoby inne wrażenie??. Dla mnie Lizona to historia i słonce na każdym kroku.
I to jest właśnie piękne w podróżowaniu, że każdy znajdzie coś dla siebie 🙂