Tu znajdziecie plan trasy, którą przejechaliśmy na przełomie kwietnia i maja 2018 i punkty, które warto odwiedzić (lub nie). W ciągu dziewięciu dni pokonaliśmy samochodem ok. 2600 kilometrów (czyli jakieś 250-400 dziennie) „jedynką”, czyli główną drogą okalającą wyspę. Przedreptaliśmy kilkadziesiąt kilometrów. Trasa zaczyna się i kończy w Keflaviku, biegnąc przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Poczujcie się zainspirowani, bo po to jest ten tekst. Poniżej załączamy dobre rady.
Dzień 1. i 2.
Złoty Krąg. W zależności, o jakiej porze dnia wylądujecie, rozplanujcie sobie poniższe atrakcje.
- Þingvellir – tu widać, łączenie dwóch płyt tektonicznych – amerykańskiej i europejskiej. Jeśli pogoda jest dobra, to można przejść kilka kilometrów wyznaczonymi szlakami.
- Kerið – jezioro w kraterze. Łatwy dostęp. Dokoła krateru obejdziecie w 15 minut. Można też zejść w dół do samej wody. Wstęp płatny – 400 ISK/os.
- Pola geotermalne, czyli kto puścił bąka? Najsłynniejszy gejzer świata – Geysir, który już nie działa i jego koleżka Strokkur, który strzela w górę, co 5-10 minut oraz cała masa syczących, śmierdzących, bulgoczących dziur. Można też wejść szlakiem na górę i zobaczyć to wszystko z innej perspektywy.
- Gullfoss – jeden z najbardziej znanych wodospadów na Islandii.
- Hveragerði – gorąca rzeka, w której można się kąpać. Prowadzi do niej ok. godzinna trasa piesza. Niestety, była zamknięta z powodu roztopów, kiedy tam byliśmy. Jeśli i Wam się to przydarzy, lub jeśli nie lubicie łazić za wiele, to dojedźcie na parking w miasteczku Hveragerði i przejdźcie się wyznaczonymi tam szlakami po polu geotermalnym. Po ok. 10 minutach dojdziecie do miejsca, gdzie uchodzi para z rury, a po drugiej stronie rzeki widać duży biały namiot. Kilkanaście metrów w dół w stronę rzeki i dojdziecie do gorącego wodospadziku. Na dole miesza się z zimną wodą z rzeki i można się tam pluskać.
- Nocleg (lub dwa) w Selfoss
Dzień 3.
- Wyspy Vestmannaeyjar – warto odbić w prawo z „jedynki” i pooglądać te wysepki. Jak macie dużo czasu, to można się na nie wybrać promem i pozwiedzać.
- Seljalandsfoss – wodospad inny niż wszystkie, bo można za niego wejść. Zmoczy Was na 100%, ale warto! Nie wracajcie od razu do samochodu – przejdźcie się parę minut dalej do Gljúfrabúi – wodospadzik ukryty w skale.
- Skogafoss – kolejny spory wodospad. Można wejść po schodkach i oglądać go z góry.
- Wrak samolotu – ok. 8 km za Skogafoss zatrzymajcie się na niepozornym parkingu po prawej stronie. Stąd jest 3,5km pieszo do wraku. Czy warto? Jeśli pada, to chyba nie.
- Dyrhólaey – najdalej na południe wysunięty cypel Islandii (skręćcie z „jedynki” w drogę 218) Dużo tras do chodzenia, piękne widoki, a przy odrobinie szczęścia zobaczycie maskonury (nam się nie udało).
- Reynisfjara – czarna plaża z kolumnami przypominającymi gigantyczne piszczałki organowe i skalne ostańce (skręćcie z „jedynki” w drogę 215). Uważajcie na fale!
- Nocleg w Skogar (taniej niż w Vik, choć trzeba się cofnąć z trasy).
Dzień 4.
- Fjaðrárgljúfur – kanion z podobno oszałamiającymi widoczkami. Niestety, nie widzieliśmy go, bo szlak zamknięto z powodu roztopów (nie pierwszy i nie ostatni raz nam się to zdarzyło).
- Pola lawy porośnięte mchem. Coś niesamowitego! Ciągną się całymi kilometrami. Nie depczcie mchów (nie bądźcie jak Justin Bieber), bo rosną baaaaardzo powoli. Wasze prawnuki Wam za to podziękują.
- Kirkjugólfið – formacja geologiczna, która przypomina posadzkę kościelną. Czy warto zajechać? Tylko jeśli nie macie nic innego do roboty lub jesteście mega wkręceni w posadzki. Kawałek dalej jest wodospad (jeśli mało Wam wodospadów). Fajne miejsce, praktycznie bez turystów.
- Park Narodowy Skaftafell – nie przegapcie okazji zobaczenia największego lodowca w Europie z bliska! Svínafellsjökull to jeden z wielu jęzorów lodowca Vatnajökull. Można podejść blisko porobić foteczki, ale bez przewodnika nie można po nim chodzić. Tu właśnie szarpnęliśmy się na wędrówkę i wspinaczkę z biurem Troll Expeditions (zamówiona wcześniej przez trollaferdir.is/, w cenie sprzęt do wspinaczki). Cena 14.900 ISK/os., więc karta płatnicza pomarszczyła się z bólu, ale nie żałujemy. Naprawdę warto!
- Jökulsárlón – lodowa laguna. Tu widać cielący się lodowiec. Błękitne góry lodowe i przezroczyste kawałki leżące na piachu robią wrażenie. Pływają tam foki!
- Nocleg w Höfn
Dzień 5.
- Gorąca kąpiel w Djúpavogskörin. Uwaga – miejsce nie jest w żaden sposób oznaczone przy drodze (przyjrzyjcie się zatem dobrze mapie powyżej). 100km za Höfn trzeba zjechać z „jedynki” w prawo (zjazd w dół) w szutrówkę, zostawić auto, przejść jakieś 30 kroków za mały pagórek i Waszym oczom ukaże się mini-basenik z wodą o temperaturze 42° Jest bosko! A jak już wygrzejecie tyłki i napatrzycie się na Atlantyk, to dalej w drogę, wypatrując reniferów.
- Egilsstaðir – miasteczko, jak każde inne, ale jest fajną bazą noclegową i wypadową do pobliskich miejsc.
- Lagarfljót (Lögurinn) – jezioro podobne trochę do Loch Ness.
- Hallormsstaðursskogar – największy kompleks leśny na Islandii (mają tam drzewa normalnej wielkości, a nie takie skarlałe jak w innych miejscach). Niedaleko jest też kolejny wodospad – Hengifoss i sporo szlaków do poeksplorowania.
- Jeśli lubicie wędrować i obserwować ptaki, to skierujcie się z Egilsstaðir drogą 94 jakieś 70 km na północny-wschód do Borgarfjordur Eystri i dalej do Hafnarholmi. Ponoć piękne widoki i mogą być maskonury. Niestety, my się nie wybraliśmy, bo lało tak, że nie dało się wyjść z samochodu.
- Nocleg w Egilsstaðir
Dzień 6.
- Rjukandafoss – wodospad spadający ze 139 metrów.
- Dettifoss i Selfoss – kolejne duże, huczące wodospady
- Kanion Asbyrgi – ponoć fajny, ale niestety droga była zamknięta, a nie chciało nam się już jechać naokoło od strony Husavik.
- Krater Viti (wulkan Krafla) – łatwe dojście z parkingu. Latem można obejść go dookoła i ponoć w dole jest niebieskie jezioro. W maju zobaczyliśmy tylko śnieg, a ścieżka wkoło krateru zmieniła się w grzęzawisko.
- Obszar geotermalny Leirhnjúkur – super miejsce z lawą, gotującym się błotkiem, syczącymi i buchającymi parą skałami. Łażenia i podziwiania na co najmniej kilka godzin, a na trasie nie spotkaliśmy wielu osób! Polecamy!
- Hverir – też bulgocze i śmierdzi, ale nie jest tak imponująco. Może dlatego, że tuż przy „jedynce” i jest sporo turystów włażących w kadr.
- Grjótagjá – gratka dla fanów „Gry o Tron” – to tu kąpał się Jon Snow i Ygritte, niestety zwykli śmiertelnicy nie mogą.
- Jezioro Myvatn – jest tu dużo do zwiedzania, więc można spędzić cały dodatkowy dzień.
- Jeśli macie dodatkowy dzień i nigdy nie widzieliście wielorybów, to macie szansę w Husavik.
- Nocleg w Husavik
Dzień 7.
- Godafoss – nie macie jeszcze dość wodospadów? Proszę bardzo!
- Trollaskagi – Półwysep Troli. Malownicza trasa wzdłuż fiordów, trochę w tunelach (uważajcie – niektóre są jednokierunkowe z zatoczkami, pierwszeństwo mają trolle i ci jadący z północy). Widoki są naprawdę świetne, ale jak nie macie czasu, albo jest brzydka pogoda, to można odpuścić i zamiast tego wybrać się na rejs w poszukiwaniu wielorybów w Akureiri i dalej prosto „jedynką” na zachód.
- Fosslaug – gorące źródło. Fajny, naturalny klimacik, wyłożone kamieniami, obok rzeczka i mały wodospad Trzeba zaparkować przy farmie i przejść ok. 5-10 minut pieszo do źródła.
- Nocleg w Sauðárkrókur
Dzień 8. i 9.
- Hvítserkur – czyli 15-metrowa skała przypominająca smoka pijącego wodę z oceanu. Znajduje się na północy półwyspu. Prowadzi do niej szutrowa droga i nie jedzie się szybko.
- Hvammstangi – wioska, gdzie znajduje się Icelandic Seal Centre. Można tu podobno zobaczyć duże kolonie fok. Nam się nie udało ani tam, ani wcześniej na północy, więc objechanie całego półwyspu szutrem było kiepskim pomysłem. Niestety, foki powiedziały nam „fok you”.
- Grabrok – trzy kratery: mały, duży i średni. Można się wspinać po schodach, obejść dookoła, połazić. Niedaleko jest wodospad Glanni.
- Półwysep Snaefellsnes to duży obszar i sporo jest tu do zobaczenia. Niektórzy nazywają go „Islandią w pigułce”. Jedna uwaga – odradzamy jazdę drogą 54 i 55, bo szuter i dziury naprawdę spowalniają i odbierają radość z jazdy. A co warto zobaczyć?
- Wulkan Eldborg
- Ytri-Raudamellur – formacje skalne
- Rauðfeldsgjá – kanion (tylko latem da się wejść)
- Arnastapi – klify, most skalny, jaskinie i dużo fajnych tras na długi spacer
- Dritvik – plaża, klify, pola lawy
- Wulkan Saxholl
- Kirkjufell – charakterystyczna góra i niedaleko wodospad Kirkjufellfoss
- Nocleg lub dwa w Snæfellsbær i powrót na lotnisko
Wujek dobra rada:
- Pogódźcie się z tym, że Islandia jest droga i nie przeliczajcie na złotówki, bo osiwiejecie, wyłysiejecie, doprowadzicie węża w kieszeni do zawału (niepotrzebne skreślić).
- Nie bierzcie gotówki, ani nie wybierajcie koron w bankomacie. Nawet za kibel, czy parking płaci się kartą (najkorzystniej dolarową lub Revolutem, ale ten ostatni nie zawsze działa).
- Jeśli chcecie zaoszczędzić na obiadach (na miejscu ok.100-150 zł/os./dzień), przywieźcie ze sobą żywność liofilizowaną. Takie cebulackie patenty stosowaliśmy nie tylko my, ale i celebryci chwalący się, kiedy to zarobili pierwszy milion.
- Przygotujcie się na każdą pogodę. Naprawdę KAŻDĄ!
Nie liczcie na transport publiczny – nie zobaczycie wielu miejsc. Można stopem, ale… patrz punkt 4 ? - Do objechania wyspy najlepiej wynająć auto. Nie dajcie się naciągnąć na ubezpieczenia w wypożyczalniach – straszne zdzierstwo, a nie redukują wkładu własnego do zera. Bardziej opłaca się kupić całoroczne z zewnętrznej firmy. My mamy z iCarhireinsurance.com. Co do tego, czy brać „sandstorm protection” zdania są podzielone.
- W wielu miejscach przy głównych atrakcjach jest zakaz latania dronem.
- Zaprzyjaźnijcie się z dwoma stronami:
- http://hotpoticeland.com/category/hotpots/ – tu znajdziecie wszystkie gorące źródełka.
- http://www.road.is/ – tu się dowiecie, jaki jest aktualny stan dróg.
- Majówka może nie być dobrym okresem na nocleg pod namiotem (choć nie jest to niewykonalne – widzieliśmy takich hardcorowców na własne oczy). Pamiętajcie też, że niedawno zmieniło się islandzkie prawo i nie można już rozbijać się gdzie popadnie. Za noclegi w hostelach lub kwaterach prywatnych (dwójka) zapłacicie minimum od 200 do 350zł. Łapcie zniżki od nas – będzie trochę taniej.
- Bawcie się dobrze!
Po wszystkie nasze relacje pisane na gorąco z Islandii (chronologicznie od dołu), zapraszamy tutaj: https://wpodrozy.net.pl/category/europa/islandia-2018/
2 komentarze
Fajne i praktyczne podsumowanie.wlasnie wczoraj wrocilam z Islandii-tylko 5 dni ,jednak i tak byl czas na zachwycanie sie przyroda i widokami. Co do kanionu Fjaðrárgljúfur – po dotarciu w piekny sloneczny dzien ,zostawieniu auta na parkingu ,mimo zakazu wstepu nawet pieszo /byl znak iz kanion zamkniety do odwolania z powodu uszkodzen srodowiska i nadmiernego ruchu/weszlam na szlak ,jednak nie udalo mi sie dotrzec na punkt widokowy-zhaltowala mnie jakas straz parku ,kazali zawrocic -na szczescie nie dostalam mandatu.
Reykavik z kolei odradzam ,strata czasu.Na pewno jeszcze wroce by podziwiac reszte miejsc ktore wskazujecie.
Dzięki za miłe słowa. Dobrze, że straż nie wlepiła Ci mandatu 🙂 Reykjavik też minęliśmy bokiem – na tej wyspie jest zdecydowanie za dużo fajnych miejsc, żeby tracić czas w stolicy.