Zwrotnik Koziorożca przechodzi przez 3 kontynenty. W 2012 przekroczyliśmy go w Australii, w 2016 w Ameryce Południowej, a teraz w Afryce. Jesteśmy z siebie dumni – może nie jak pawie, ale co najmniej jak pawiany
Docieramy nad Atlantyk, do Walvis Bay i chcemy zarezerwować kajaki na następny dzień, żeby powiosłować wśród fok, ale niestety wszystko zarezerwowane. Spoko, mamy plan „B”
Z samego rana ruszamy na północ do Cape Cross do rezerwatu uchatek. Jest ich tam ok. 80.000. To podobno największa kolonia na świecie. O tej porze roku są tam tylko matki z młodymi. Są przesłodkie. Wygrzewają się na piachu, albo figlują w wodzie, wydają dźwięki jak Chewbacca i śmierdzą jak kocie żarcie o smaku ryby.
Po południu jeździmy quadami po pustyni, która zaczyna się zaraz za miastem Swakopmund. To nasz pierwszy raz – jest fajnie, ale dupki nie urywa.
[DOBRA RADA]
Spanie nad Atlantykiem zimą w namiocie, to bardzo zły pomysł. Wieje strasznie lodowaty wiatr. Lepiej znaleźć coś na airbnb, koniecznie z ogrzewaniem.
[NAMIBIJSKIE DROGI]
Internety mówią, że szutrowe drogi są tu w dobrym stanie. Chyba jak na afrykanski standard. Czasami rzeczywiście można jechać 100 km/h, ale jest też sporo odcinków, gdzie jedziemy jak po tarze i trzęsie nami, jak Putin Rosją. Wg Wujka Google droga z Solitaire do Swakopmund miała zająć 3h, a zajęła nam ponad 5.