Ostatnie cztery dni zlewają nam się w jedno – ciśniemy jak najdalej na północ.
Poniedziałek: samochód + prom + dzień dobry, witamy w Szwecji, paszport Covid, poproszę + samochód. Nocleg w lasku gdzieś za Ystad. Zachód słońca 21:55, wschód 4:20.
Wtorek: samochód + stacja benzynowa + samochód + łoś koło drogi + samochód… Nocleg nad Zatoką Botnicką. Zachód słońca 22:35, wschód 3:35
Środa: samochód + stacja benzynowa + samochód + stacja benzynowa+ samochód. Nocleg przy plaży na samej północy Bałtyku. Zachód słońca 23:20, wschód 1:49.
Czwartek: samochód+ dzień dobry, witamy w Finlandii, paszport Covid, poproszę + samochód. No i wreszcie docieramy do wioski Świętego Mikołaja. Wbijamy się do Brodacza na audiencję (ale nie musimy całować go w pierścień). Ucinamy sobie fajną pogawędkę. Potem pamiątkowa fota na kręgu polarnym (tak, wiemy, że obecnie znajduję się trochę dalej, ale co tam!). Potem znowu samochód + stacja benzynowa+ renifery na drodze i jesteśmy nad jednym z 187888 fińskich jezior. Napadają nas setki komarów – na szczęście, repelent z Namibii na nie działa. Teraz noc już nie zapada wcale.
I stuknęła nam pięćdziesiątka! Finlandia zamyka pierwsze pół setki odwiedzonych przez nas krajów.
1 komentarz
Wspaniałe zdjęcia. Renifery , mikołaje, Muminki. Fajny świat. Szerokiej drogi.