CZWARTEK
Wredna właścicielka hostelu w Adishi, co nigdy chyba nie słyszała o legendarnej gruzińskiej gościnności ;), nie chce zrobić śniadania wcześniej niż o 8:00. Zatem wychodzimy na szlak godzinę później niż zwykle, a to nie fajnie, bo dzisiaj długa trasa.
Jakieś 6km za wioską trzeba przejść rzekę w bród. Internety straszą, że trzeba bardzo uważać, że niebezpieczny nurt, że jak coś, to lepiej skorzystać z pomocy chłopa z koniem, który przewiezie na drugą stronę. Tym czasem, okazuje się to mega łatwe i zdejmowanie butów zajmuje nam więcej czasu niż to straszliwe „forsowanie” rzeki. Wody do pół łydki, 8-10 małych kroczków i po sprawie. Owszem, woda jest pioruńsko zimna, ale tego się można spodziewać po rzeczce, która wypływa wprost z lodowca topniejącego kilkaset metrów dalej. Jechać koniem? A co on biedny zrobił, żeby go przez lodowaty nurt ciągnąć?
Ręcznik, buty i w drogę. Ma się rozumieć, styl wędrówki na totalnego barszcza nadal obowiązuje i za rzeką trochę musimy się trochę zgubić. Leziemy za trójką Niemców przez jakieś krzaczory i błota, a okazuje się, że oni też „die total leschchen” i poleźliśmy jakoś na około. Na szczęście zanim skończyliśmy jak koń z „Niekończącej się opowieści”, wchodzimy na dobrą drogę.
Po godzinie ciągnięcia trepów pod dość strome podejście widzimy lodowiec Adishi w pełnej krasie! Ale czad! Jest przepiękny!
Potem kolejne podejście – pocimy się i sapiemy w pełnym słońcu i dochodzimy do przełęczy Chkhunderi (2722 n.p.m.), ale zamiast iść już w dół, zostawiamy plecaki i jakieś 15 minut idziemy jeszcze wyżej na punkt widokowy. Stąd widać nie tylko górę Adishi, ale też inne cztero- i pieciotysięczniki Kaukazu. Widoki wyrywają po prostu z butów!!!
Plecaki znów na plecy. Długa droga w dół i jesteśmy w Iprali.
[TRASA NA DZIŚ]
Dystans: 18,5km
Najwyższy punkt: 2825m n.p.m
Czas: 7h 30min
PIĄTEK
Z Iprali do Ushguli można iść drogą szutrową, albo szlakiem wyżej. Nie chce nam się iść w kurzu jadących samochodów, wiec wybieramy nieco dłuższy (a jakże), ale ładniejszy wariant. Trasa nie jest aż tak atrakcyjna widokowo, jak poprzedni odcinek, ale za to niezbyt długa. Słońce grzeje, idziemy noga za nogą i nawet nigdzie się nie gubimy. Widać trzynastego w piątek nam sprzyja. Docieramy do Ushguli (2100-2200m n.p.m.), która chwali się, że jest najwyżej położoną wioską w Europie. Pytanie tylko, czy to jeszcze Europa? Hmm… Zależy od definicji.
[TRASA NA DZIŚ]
Dystans: 13,5km
Najwyższy punkt: 2200m n.p.m
Czas: 4h