Rano sczeznięci docieramy do Göreme, po drodze zaliczając wielkie słone jezioro, trochę podobne do Chot el Jerid w Tunezji. Göreme to fajne małe miasteczko, trzy ulice na krzyż, ale widoki jak z księżyca. Wybieramy się do Doliny Miłości. Na 5 kilometrowym szlaku nie spotykamy nikogo, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie wybiera się tu w samo południe. Czujemy się tu jak dwa ziarenka popcornu na ogromnej patelni. Słońce skwarzy, pijemy wodę hektolitrami i strzelamy fotki jak dzicy.
Ceny w Kapadocji podobają nam się bardziej niż w Stambule. Tam najtaniej duża woda w sklepiku na bocznej ulicy kosztowała 1,25 lira, tutaj w sklepiku 0,45. Co lepsze dziesięć kroków dalej jest kranik z wodą pitną za darmochę! Kolejny plus to to, że ludzie są milsi, pomocni i znają podstawy angielskiego. Są też ufni – pan w kramiku z pamiątkami, widząc że nie mamy drobnych, mówi żebyśmy wzięli towar a zapłacimy przy okazji. Szok 🙂
W krainie skalnych fallusów

2 komentarze
Bardzo piękne zdjęcia i dużo nowych wiadomości o Turcji.Oj,trzeba zweryfikować swoje opalanie i zamienić na zwiedzanie.Fakt ,że rezydent zabiera nas na inne wycieczki,a takich ciekawych miejsc nie było w ofercie
Dzięki, dlatego polecamy podróże na własną rękę. Zwiedzasz co chcesz i jeszcze oszczędzasz pieniądze.