• Tymczasem u nas…
  • Się było
    • Europa
      • > Europa
      • Rzym 2017
      • Watykan 2017
      • Madryt 2016
      • Budapeszt 2016
      • Belgrad 2015
      • Lizbona 2015
      • Stavanger 2015
      • Turcja 2014
      • Paryż 2014
      • Londyn 2010
      • Wielka Brytania & Irlandia 2008
    • Azja
      • > Azja
      • Cypr 2018
      • Nepal 2017
      • Abu Dhabi 2017
      • Oman 2016
      • Dubaj 2016
      • Sri Lanka 2015
      • Turcja 2014
      • Singapur 2013
      • Tajlandia 2013
      • Malezja 2013
      • Chiny 2011
    • Afryka
      • > Afryka
      • Namibia 2017
      • Botswana 2017
      • Victoria Falls 2017
      • Madera 2015
      • Tunezja 2007
    • Ameryka Południowa
      • > Ameryka Południowa
      • Chile 2016
      • Boliwia 2016
    • Australia i Oceania
      • > Australia i Oceania
      • Wyspa Wielkanocna 2016
      • Australia 2012
    • Gdzie byliśmy – mapa
  • Różne takie
    • Komiks
    • Okiem kamery
    • Różności
  • Kim jesteśmy

W podróży. Od czasu do czasu

Wcześniejszy wpis
Następny wpis

Kilometr nad fjordem

Europa, Stavanger 2015 - 17 lipca 2015

Rano czujemy zakwasy po Preikestolen, a ten wczorajszy szlak to pikuś przy tym co dzisiaj przeżyjemy. Potrzebujemy zatem błogosławieństwa lokalnych troli i na wzmocnienie okrągłych lizaków jak z dzieciństwa (norweska wersja ma smak tego, co na obrazku w przeciwieństwie do wersji PRLowskiej).


Droga na Kjerag (czyt. Szierag) składa się z trzech szczytów. Na każdy z nich trzeba wleźć i zleźć. Miejscami jest bardzo stromo i musimy się wspinać po łańcuchach. Po pierwszych 15 minutach wszystkie mięśnie i mózg krzyczą “ZAWRACAJ!”. Przypominają nam się napisy z początku szlaku “There is nothing wrong about going back”. Wydaje nam się, że góra nas pokona.

Ale nie po to tu jechaliśmy 2 razy dłużej niż ze Szczecina do Stavanger i nie po to płaciliśmy za autokar 3 razy tyle, co za lot, żeby dać za wygraną jak jakieś leszcze. Spinamy poślady i idziemy przed siebie w górę i w dół, w górę i w dół, w słońcu, wichrze, miejscami w śniegu. Po 140 minutach gehenny docieramy do tego cholernego kamienia, a skoro już jesteś, to co nie wejdziesz? Piotr ratuje honor rodziny i wchodzi, a Sabina robi zdjęcie dla niedowiarków. Widok z urwiska kilometr w dół jest niesamowity, a świadomość, że tylko jeden krok dzieli nas od przepaści dodaje adrenalinki.

Wiecie co jest najgorsze? Że dwie kanapki i gorący kubek później trzeba znowu pokonać te trzy szczyty, choć całe ciało krzyczy NIEEE!!!








Zwieńczeniem naszego dzisiejszego trudu jest koncert w parku w Stavanger. A o 21.30, choć słońce wysoko na niebie, padamy na twarz i śpimy do rana.


Tagi | Europa, Norwegia, Stavanger
 0

Podziel się naszym wpisem!

2 komentarze

  • ciekmaw 17 lipca 2015 at 23:17

    Zazdroszczę! Pozdrówcie trole ode mnie!

    • Sabina&Piotr 19 lipca 2015 at 11:21

      Wszystkie napotkane trole pozdrowione!!! 🙂
      I przekazujemy: “HiIsener fra Trollen!”

    Wcześniejszy wpis
    Następny wpis

    Przeczytaj również

    Wieloryby nie istnieją

    25 stycznia 2015

    Turcja – nieco chaotyczny poradnik praktyczny

    6 sierpnia 2014

    Cypelek

    24 stycznia 2015

    Łap zniżkę na noclegi!!!

    Video podróże od czasu do czasu

    Polub nas na Fejsie : )

    Śledź nas na Insta!!!

    Śledź nas na FB

    Nasz komiks na Instagramie

    Ostatnie wpisy

    • #9 Orze jak może w kantorze15 kwietnia 2018
    • W 3 minuty dookoła Cypru3 kwietnia 2018
    • #8 Ciężkie życie Moai…30 marca 2018
    • #7 Prawie odlot…16 marca 2018

    © W podróży. Od czasu do czasu