• Tymczasem u nas…
  • Się było
    • Europa
      • > Europa
      • Rzym 2017
      • Watykan 2017
      • Madryt 2016
      • Budapeszt 2016
      • Belgrad 2015
      • Lizbona 2015
      • Stavanger 2015
      • Turcja 2014
      • Paryż 2014
      • Londyn 2010
      • Wielka Brytania & Irlandia 2008
    • Azja
      • > Azja
      • Islandia 2018
      • Cypr 2018
      • Nepal 2017
      • Abu Dhabi 2017
      • Oman 2016
      • Dubaj 2016
      • Sri Lanka 2015
      • Turcja 2014
      • Singapur 2013
      • Tajlandia 2013
      • Malezja 2013
      • Chiny 2011
    • Afryka
      • > Afryka
      • Namibia 2017
      • Botswana 2017
      • Victoria Falls 2017
      • Madera 2015
      • Tunezja 2007
    • Ameryka Południowa
      • > Ameryka Południowa
      • Chile 2016
      • Boliwia 2016
    • Australia i Oceania
      • > Australia i Oceania
      • Wyspa Wielkanocna 2016
      • Australia 2012
    • Gdzie byliśmy – mapa
  • Różne takie
    • Komiks
    • Okiem kamery
    • Różności
  • Kim jesteśmy

W podróży. Od czasu do czasu

Wcześniejszy wpis
Następny wpis

Kaktus, sól i stara lokomotywa

Ameryka Południowa, Boliwia 2016 - 30 sierpnia 2016

O 5 rano wyjeżdżamy na największe solnisko świata – Salar de Uyuni. Na jego powierzchni jest kilka “wysp”. Włazimy na jedną z nich zobaczyć wschód słońca. Dziwnie patrzeć jak wschodzi na zachodzie i wędruje “nie w tę stronę”, ale w końcu jesteśmy na półkuli południowej. Cała wyspa pokryta jest ogromnymi kaktusami. WOW!
Jedziemy wgłąb salaru, pod nami momentami jest 7-10 metrów czystej soli. Zatrzymujemy się na klasyczne już fotki z wykorzystaniem zaburzonej perspektywy. Nagle znikąd pojawia się para Niemców na rowerach, którzy objechali już w ten sposób kawał Boliwii. Jak powiedzieć po niemiecku “pozytywni wariaci”? Salar robi trochę mniejsze wrażenie niż się spodziewaliśmy. Miał być totalny bezkres, a na horyzoncie widać góry. Mimo wszystko jest fajnie.
Ostatni punkt programu to miasteczko Uyuni z cmentarzyskiem starych lokomotyw i dziwną katolicko-indiańską fiestą, na którą przypadkiem się napataczamy. Folklor pełną gębą.
Noc spędzamy w Villa Mar, ani to willa, ani morza nie ma w promieniu kilkuset kilometrów.
Na drugi dzień nie poznajemy przygranicznych gór – są całe ośnieżone i wieje tak lodowaty wiatr, że wywiewa nas z Boliwii z powrotem do Chile.

[CIEKAWOSTKA DNIA]
W Boliwii (przynajmniej w tej części) zdecydowana większość to Indianie, którzy nawet nie gadają między sobą po hiszpańsku, tylko w keczua lub aimara.












Tagi | Ameryka Południowa, Boliwia
 0

Podziel się naszym wpisem!

Wcześniejszy wpis
Następny wpis

Przeczytaj również

Gejzery i inne kaktusy

23 sierpnia 2016

Samochodem na Marsa i jeszcze dalej

22 sierpnia 2016

Rapa Nui – przeżyjmy to jeszcze raz : )

21 listopada 2016

Łap zniżkę na noclegi!!!

Video podróże od czasu do czasu

Polub nas na Fejsie : )

Śledź nas na Insta!!!

Śledź nas na FB

Nasz komiks na Instagramie

Ostatnie wpisy

  • Majówka na wyspie bez palm25 kwietnia 2018
  • #9 Orze jak może w kantorze15 kwietnia 2018
  • W 3 minuty dookoła Cypru3 kwietnia 2018
  • #8 Ciężkie życie Moai…30 marca 2018

© W podróży. Od czasu do czasu